Na wykresach powoli można zauważyć wakacyjny ton. Sesyjne zmiany potrafią zrobić wrażenie na niewtajemniczonych (i dać zarobić day traderom), ale ostatecznie kursy usilnie wracają w podobne rejony. Powoli sierpień staje się miesiącem konsolidacji, ale niekoniecznie na rynku ropy, której nieustające wzrosty zaczynają rzucać ciemne chmury na dezinflację.
Zaczniemy od głównej pary walutowej, która da nam przedsmak wydarzeń na pozostałych wykresach. W połowie lipca eurodolar wyznaczył tegoroczne maksimum przy 1,125$, po czym dosyć gwałtownie odbił na południe, wymazując większość wcześniejszej (i równie gwałtownej) deprecjacji „zielonego”. Inwestorzy, po tak chaotycznym lipcu w stylu tam i z powrotem, chyba zapragnęli odrobiny wakacyjnego tempa. Tym samym sierpniowe notowania EUR/USD wpadły w pułapkę konsolidacji. Korytarz boczny ma szerokość poniżej 1,5 centa i z uporem godnym lepszej sprawy powraca w okolice 1,10$, które w krótkim terminie staje się punktem równowagi dla popularnego edka. Od posiedzeń bankierów centralnych sprzed 2 tygodni rynkowi brakuje impulsu, który mógłby wyrwać główną parę z marazmu (tego egzaminu nie zdają nawet odczyty inflacyjne). Chociaż przed nami całkiem interesujące pakiety publikacji (wśród nich m.in. minutes FOMC), to część analityków zaczyna podejrzewać, że większe zmiany mogą nas czekać dopiero pod koniec sierpnia, gdy bankierzy centralni zbiorą się w Jackson Hole. Osobiście mam pewne wątpliwości, czy rynek wytrzyma tak długo we względnym spokoju. W ostatnich miesiącach fundamenty i technika niejednokrotnie przegrywały z emocjami.
Pozostając w klimacie konsolidacji, spoglądamy na wykres EUR/PLN. Trwający rok to doskonały okres dla rodzimej waluty, która (całkiem niedawno) zepchnęła kurs euro do prawie 3-letniego minimum przy 4,40 zł. Mimo wszystko warto zauważyć, że trend spadkowy od czerwca wyraźnie wyhamował i porusza się bocznym korytarzem. Niewątpliwie jest to całkiem szeroki korytarz jak na tę parę, bo ok. 7-groszowy. Dodatkowo zmiany w trakcie jednej sesji potrafią sięgać kilku groszy, ale ostatecznie EUR/PLN wraca w pobliże własnego punktu równowagi, który spokojnie można umieścić na 4,45 zł. Przy aktualnym obrazie rynku trudno sobie wyobrazić, aby rozstrzygnięcia na tej parze były możliwe bez impulsu ze strony EUR/USD. Jeżeli w krótkim horyzoncie złoty nie potwierdzi chęci dalszej aprecjacji, to ma szansę znaleźć się w niełatwej sytuacji. W ostatnich miesiącach był on najmocniejszą walutą regionalnego koszyka, co może zakończyć się głęboką korektą, podsycaną przez coraz większe oczekiwania wrześniowej obniżki stóp nad Wisłą.
Trochę (ale nieznacznie) ciekawiej prezentuje się USD/PLN. Także w tym przypadku złoty nie brał jeńców i sprowadził kurs dolara do poziomów sprzed rosyjskiej pełnoskalowej agresji na Ukrainę, wyznaczając najnowsze minima poniżej 3,95 zł, które w ten sposób zyskało szansę zostania istotnym wsparciem na przyszłość. Jednak w przypadku tej pary konsolidacja dopiero ma szansę nastąpić, bo na razie wypada mówić o zarysowaniu korekty ukierunkowanej na północ. Na razie swój szczyt wyznaczyła ona na 4,09 zł, które w ten sposób zyskuje walor lokalnego oporu. W trakcie dzisiejszej sesji kurs USD/PLN próbuje przebić od góry linię najnowszego trendu, co może być oznaką powrotu do okrągłych 4 zł. Ten poziom, zgodnie z poprzednimi parami, ma szansę stać się punktem równowagi, wokół którego zacznie się tworzyć konsolidacja. Szansa na korytarz boczny będzie rosła wraz z brakiem rozstrzygnięć na EUR/USD.
W naszej analizie ponownie wracamy do notowań ropy, która ma niebagatelne znaczenie dla sytuacji inflacyjnej. W tym przypadku ostatnie półtora miesiąca pokazuje, że ogłaszanie zwycięstwa nad wysoką dynamiką cen jest co najmniej ryzykowne, ponieważ czarne złoto wyraźnie odbiło na północ. Po okresie konsolidacji wycena surowca weszła na stromą, ale niezwykle stabilną ścieżkę wzrostową. Ten ruch wyprowadził cenę baryłki amerykańskiej odmiany WTI do poziomu prawie 85$, co stanowi najwyższą wartość od jesieni zeszłego roku. Co równie istotne bykom udało się podbić notowania o 17$ w zaledwie kilka tygodni i wciąż nie mają dość. Inwestorom nie przeszkadza perspektywa recesji (bądź przynajmniej spowolnienia) w wielu gospodarkach, wierzą oni w popyt na czarne złoto. Niewykluczone, że za takie nastawienie odpowiada też OPEC+, który czasem mało solidarnie, ale ostatecznie potrafi przekonać rynek do swojej determinacji w niezbędnym cięciu produkcji. Dodatkowo częściowo winna może być też spekulacja. Gdy większość najszacowniejszych banków inwestycyjnych oczekuje wyższej wyceny aktywa, to takie prognozy mają szansę przeobrazić się w pewnym stopniu w samospełniającą się przepowiednię.
لا يُقصد بالمعلومات والمنشورات أن تكون، أو تشكل، أي نصيحة مالية أو استثمارية أو تجارية أو أنواع أخرى من النصائح أو التوصيات المقدمة أو المعتمدة من TradingView. اقرأ المزيد في شروط الاستخدام.