Opóźniona reakcja RPP na rosnącą inflację, głębokie ujemne realne stopy procentowe, błędna retoryka i głębokie upolitycznienie NBP powodują utratę zaufania inwestorów, czego wynikiem jest słabnący złoty pomimo drastycznych podwyżek stóp procentowych.
Co prawda sytuacja na złotówce wygląda jeszcze w miarę bezpiecznie, natomiast może wymknąć się spod kontroli bardzo szybko. Chociażby w momencie przełamania oporu na poziomie 4,35 na dolarze. Spodziewam się, że na tych poziomach będzie stanowcza reakcja NBP i być może doświadczymy jakiejś bezpośredniej interwencji na rynku, bo na interwencję słowną jest za późno a poza tym rada i Glapiński sami sobie odebrali ten oręż po ostatnich zaskakujących rynek wystąpieniach.
Jednak fakt utraty całkowitej kontroli nad tym co się dzieje z inflacją oraz mocne uzależnienie polityczne NBP, rynek może ukarać bardzo mocno w postaci znaczącego osłabienia złotego i co za tym idzie wyprzedażą innych klas aktywów. Warto zwrócić uwagę na rosnące drastycznie spready 10 latków polskich obligacji i niemieckich bondów (linia zielona pod wykresem). Tak dynamiczne ruchy wskazują zwykle na poważne problemy przed jakimi może stanąć polska waluta i gospodarka. Porównując to jeszcze z rosnącymi spreadami krajów takich jak Włochy czy Grecja czyli krajów z ogromnymi deficytami i zadłużeniem to sytuacja naszego kraju nie wygląda obiecująco. Co prawda rentowności tych krajów sztucznie utrzymuje na niskim poziomie EBC poprzez masowy skup obligacji, jednak brak wsparcia tak potężnej instytucji w przypadku naszej waluty to też dodatkowy element ryzyka.
Czy jest to początek kryzysu na złotym? Wiele zależy od tego w jaki sposób i jaką politykę zastosuje NBP i RPP w celu złagodzenia sytuacji. Miejsca na pomyłkę jest bardzo niewiele, a ostatnie działania jego członków nie napawają optymizmem.